„Jak-to niepotrzebnie rzecz piękną nazbyt ściśle zważać!“ — dodaje poeta sposobem żartobliwéj przestrogi.
Tak w dwulicowości swéj przedstawia się Telimena...
Ta dwulicowość fizyczna odbija się i w naturze moralnéj. Jedno tylko było niezmienne: chęć złapania sobie męża. Kiedy gdzie na uboczu siedziała „roztargniona, znudzona,“ spozierając dokoła z głową w górę zadartą; złośliwy asesor „równał ją do samicy, która miejsca na gniazdo szuka w okolicy“. Chęć owa jest jedynym regulatorem jéj uczuć, zdań i postępowania. Z sentymentalnym hrabią, który nie lubił własnego kraju, potępiała zacofanie prowincyi, unosząc się nad cudami stolicy; a kiedy Tadeusz zaczął wysławiać z zapałem piękności przyrody ojczystéj, Telimena zmieniła ton i zaczęła je również chwalić — przytoczyła nawet malarza Orłowskiego, unosząc się nad jego obrazami... Zręcznie manewrując, nie chciałaby urazić żadnego z domniemanych konkurentów. I jak średniowieczne anielice jednego za rękę ściskały, drugiego nóżką pod stołem trącały, a trzeciego zabijały ognistém spojrzeniem; tak Telimena pragnąc ułagodzić smutek hrabiego, podawała mu urwany kwiatek niezabudki, a Tadeusz tymczasem —
..z drugiéj strony krzak ziela rozchylał,
Widząc, że się ku niemu tém zielem przewija
Coś białego: była-to rączka jak lilia...
W rączce znalazł klucz i biały papier w trąbkę zwinięty. Poeta robi uwagę, że Telimena patrzała na Tadeusza, hrabiego i asesora,
Jak ptasznik patrzy w sidło, kędy szczygły zwabia,
I razem w pastkę wróblą...