Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Słowem, Telimena jest kokietką. Łzy, omdlenia, słowa wielkie i emfatyczne ma na zawołanie; rozporządza niemi jak wódz dobrze uorganizowaną armią. Umie przybrać pozę romantyczną: w białych szatach, samotna, siada na kamieniu „sama jak kamienna;“ twarz schyloną w otwarte tuli dłonie, a choć płaczu nie słychać, czujesz, że roztapia się we łzach. Takie pozy mają swój urok; wielu niedoświadczonych serce oddaje za nie; niezawsze efekt ich psuje niespodziany napad mrówek — jak to się mniéj szczęśliwéj zdarzyło Telimenie.

Mrówki, znęcone blaskiem bieluchnéj pończoszki,
Wbiegły, gęsto zaczęły łaskotać i kąsać;
Telimena musiała uciekać, otrząsać,
Nakoniec na murawie siąść i owad łowić.

Jeżeli pozy nie sprawiają już efektu, udaje czułość. Ona tak była tkliwa! Raz, zobaczywszy zadławionego bonończyka, „z wielkiéj alteracyi dostała mdłości, spazmów, serca palpitacyi“. Ale na obitego kijami człowieka za tego właśnie psa patrzała z lekceważeniem i pogardą...
Widząc, że się rwie nić sympatyi, wiążąca jéj duszę z sercem Tadeusza; widząc, że wzrok jéj „jako księżyc światły a bez ciepła“ ślizgał się już tylko po wierzchu duszy upatrzonego; — nie chce mu zagradzać drogi do sławy i szczęścia jego niweczyć; — pragnie jedynie usłyszeć raz jeszcze słowo „kocham;“ by je wyryć w swém sercu i w myśli zapisać, by się przekonać, że ich miłość nie była żartem i rozpustą płochą...

Przebaczę łacniéj, chociaż przestaniesz mię kochać,
Pomnąc, jak-eś mię kochał. — I zaczęła szlochać..

Był-to oczywiście manewr tylko. Kiedy Tadeusz powtórzył niebacznie słowo „kocham“ — posypał się prawdziwy grad romantyczno-miłosnych propozycyj: pójdę