którą chustką niby ocierała. Bo i pocóż? Ona chciała jak najprędzéj wyjść za mąż. Zaczęła od młodego Tadeusza, skończyła na starym rejencie. I jego przecież nie kocha. Hrabia powraca; ona, ubrana już do ślubu, szepce mu, że rejent nie wziął jéj jeszcze za żonę, że, jeżeli hrabia sprzeciwia się jéj zamęściu, niech odpowie „zaraz, krótko, węzłowato:“ czy ją kocha, czy gotów dziś, koniecznie dziś, z nią się ożenić... Na uwagę hrabiego, że ziemia dąży do słońca, że wiecznie patrzą na się i najkrótszą drogą biegną ku sobie — a przecież nie mogą się zbliżyć, — zrzuca maskę sentymentalną i mówi bardzo prozaicznie:
...Dość już tego; nie jestem planetą
Z łaski bożéj; dość hrabio; ja jestem kobietą.
Już wiem resztę, przestań mi pleść ni to ni owo...
Pozowanie, czułość, romantyzm jest dla Telimeny środkiem jedynie. Takim samym środkiem jest ogłada, wykształcenie, dystyngowane maniery. Mówiła biegle po francusku o tańcach, o literaturze, o muzyce, a nawet o malarstwie i rzeźbiarstwie; umiała bawić rozmową lekką, anegdotkami i rozmową poważną; z uszanowaniem mówiła o dostojnikach państwa, o blaskach stolicy. Wszystkich zadziwiała swoją nauką: Tadeusz się zdumiewał. Owe nabytki cywilizacyi utworzyły na jéj duszy rodzaj pokładów gieologicznych: w gruncie atoli pozostała krzepką i prostą Litwinką... Gdy fale namiętności podmyły owe złociste warstwy, ukazuje się zwyczajna glina, z któréj według podania powstał ród ludzki. Znamy dwie takie powodzie
Raz kiedy Tadeusz powiedział jéj bez ogródki, żeby sobie wyperswadowała miłość i ożenienie, ona powstała straszna „jak Meduzy głowa“. Blada, bez tchu, bez ru-