oganiała główki niemowlęce, od złotego motylów deszczu:“ — w drugiéj ręce miała coś złocistego, co „zbliżała dzieciom do ust po kolei“ a „miało kształt złotego rogu Amaltei;“ — była to poprostu marchewka. Jedyną zaś zabawę jéj stanowiła swawola z ptastwem, kiedy —
....kręcąc sito, jako tanecznica
Bębenek, i w takt bijąc, swawolna dziewica
Jęła skakać przez pawie, gołębie i kury.
Zosia, stopami ledwie dotykając ziemi,
Zdawała się najwyżéj bujać między niemi,
Przodem gołębie białe, które w biegu płoszy,
Leciały jak przed wozem bogini rozkoszy....
Prosta, naiwna była — ale śmiała. Kiedy ją hrabia zeszedł niespodzianie wśród dzieci i ptastwa, z początku zaczęła uciekać, lecz wkrótce uczuła, jak jest nieroztropnie małą dziatwę samę zostawiać. Przybiegła więc bawić się z najkrzykliwszém dziecięciem; siadła przy niém na ziemi, wzięła je na łono, a inne głaskała ręką i uspokajała pieszczotliwą mową. Patetycznéj deklamacyi hrabiego słuchała z uwagą i ze zdziwieniem:
Jak dziecię lubi widzieć obrazki jaskrawe
I w liczmanach błyszczących znajduje zabawę,
Nim rozezna ich wartość; tak się słuch jéj pieści
Dźwięcznemi słowy, których nie pojęła treści...
Odpowiada więc prostém zapytaniem: „Skąd tu pan przychodzi i czego tu po grzędach szuka pan dobrodziéj?“ A spostrzegłszy zmieszanie na twarzy hrabiego, nie rozumie go; a może i rozumie, tylko (przebiegła dziewczyna!) chce zmieszać jeszcze więcéj: robi mu propozycyą:
...Czy téż pan nie może
Rozbiegłe moje ptastwo wpędzić nazad w zboże?...