Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

doktora Augusta Becu, gdzie go pieszczono i uwielbiano. Wychowany w towarzystwie kobiecém — dwu córek doktora — przyswoił sobie miękkość i delikatność niewieściego obejścia się, a może po części i jego kaprysy. O niedostatku nigdy nawet nie posłyszał, nauki miał ułatwione. Muzyka, malarstwo, nauka języków — przyczyniały się do rozwoju uczucia i fantazyi z zaniedbaniem rozwagi.
Nieszczęścia żadnego nie zaznał. Był dumnym i samowolnym, o ile ta samowola w drobnych wypadkach dziecinnego życia objawić się mogła. Był niesłychanie wrażliwym: wszystko w jego oczach olbrzymiało. W kółku domowém uważany za bóstwo, sądził, że wszędzie i zawsze rolę tę wszyscy mu przyznają; a kiedy późniéj nie spotkał odrazu należnego uznania; kiedy naród patrzał z uwielbieniem tylko na Mickiewicza; kiedy w czasopismach było o nim głucho: — zabolał strasznie, zgorzkniał, znienawidził swego wielkiego rywala, którego o osobistą do siebie niechęć posądzał, i coraz więcéj w smutne marzenia się pogrążał. Usposobienie żywe, gorączkowe, marzące, unosiło go daleko od ziemi, kazało przekształcać rzeczywistość — nie zaś stosować się do niéj.
Był słabowity. To może najwięcéj wpłynęło na rozwinięcie w nim skłonności do bolesnych marzeń, nasuwając fantazyi w gorączce obrazy niezbyt pocieszające, może okropne niekiedy. Zapewnienie bytu materyalnego, nawet w dość wysokim stopniu, jakie posiadał Słowacki, zostawiało mu więcéj czasu do rozmyślań, do nieokreślonéj jakiéjś tęsknoty. Od dzieciństwa gorąco pragnął zostać poetą. W jednym z późniejszych listów pisał do matki (z Paryża): „Droga moja! ja 8 lat mając, przysiągłem Bogu w kościele katedralnym, że nie będę przed