Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

Szedłbym za nią jak cień, jak anioł strzegący ją od nieszczęścia, a jeżeliby chciała, nigdybym się jéj nie pokazał... Byłaby zawsze dla mnie jak święty obraz wspomnień.
„Nie, ja skazany jestem żyć już bez uczuć, skazany, abym przez całe życie czekał sławy, która może przyjdzie pierwszego dnia mojéj śmierci. Pamiętam, że będąc małém dzieckiem i zapalenie nabożny, modliłem się nieraz: o Boże! daj mi sławę choć po śmierci, a zato niech będę najnieszczęśliwszym, pogardzonym i niepoznanym w mojém życiu. Tak się modliłem; przekonany jestem, że zły duch pochwycił moje przymierze. To co ma być w życiu, już się spełnia.... to co ma być po śmierci, być musi... Czuję, że ja umrzeć wiecznie nie mogę. Jestem posągiem Memnona postawionym na grobie mojéj ojczyzny i długo, długo dźwięk mój będzie budził niknących na téj ziemi Polaków i może jeszcze ostatni Polak, co będzie umiał swój język narodowy, obleje łzami moje karty i przedsięweźmie pielgrzymkę do popiołów spoczywających w dalekiéj ziemi... My epitaph shalt be my name alone”.
Wydawszy w r. 1832 pierwszy tom poezyj swoich i posyłając kilka ich egzemplarzy matce, nie zapomina dodać: „Mamo moja, choćbyś miała dwa egzemplarze tylko, to jeden poślij Ludwisi koniecznie“. Spodziewał się może, iż Ludwisia odezwie się do niego, ale nie doczekawszy się, sam się do niéj zgłosił, o czém tak donosił matce: „Kochana mamo, napisałem list do Ludwiki S. Odeślij ten list, moja mamo, ale tak, żeby pewnie doszedł i żeby go przeczytała... o, gdyby ona odpisała do mnie! Ale nie spodziewam się... tylko co napisałem list ten i dlatego widzisz tu, mamo, przerywane frazesa; pióro