Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy zacznie mi patrzyć w oczy i uśmiechać się, może ten smutek rozproszy, choć dalibóg nie kocham jéj“. To zapieranie się wszakże przed samym sobą dowodziło, że serce jego doznawało wzruszeń, które ukołysać pragnął. W sierpniu, kiedy oczekiwał odpowiedzi od Ludki, chodził z Korą na przechadzki „przy księżycu pod pomarańczowemi drzewami Tuilleries ogrodu,“ dawał jéj wiersze do sztambucha, które panienkę zachwycały... We wrześniu pisał: „Oszalałem; nowa ta Fornarina oczarowała mnie“... Ale już w październiku donosi matce: „Z Korą rozstaliśmy się; nie gada do mnie; nie kochałem jéj; spostrzegła to i widać, że dumna dziewczyna, ale widzę ją czasami, a zawsze coraz bardziéj blada. Szczęście, że zima nadchodzi, będzie więc tańcować, a ma lat tylko 16 i ładna, więc zapomni“. W grudniu wyjeżdżając z Paryża poszedł Juliusz pożegnać się z pannami: „Kora płakała; z drugiego pokoju słychać było łkanie, a kiedy weszła do salonu, czerwone tak miała oczy, że siostry za rzecz potrzebną uznały mówić przede mną, że ma mocny katar mózgowy, nad czém bardzo ubolewałem“.
Poeta, który lubił „kruszyć serca i patrzyć, jak cierpią,“ z przyjemnością zapisywał w listach do matki wieści dochodzące do niego o Korze. W lutym 1833 notował: „Doniesiono mi z Paryża, że mię Kora zawsze wspomina. Druk mego Lambro przypomni jéj, jak niegdyś, drukując poezye, chodziłem do nich co ranka i gadałem z nią przez długie godziny; będzie jéj trochę smutno, kiedy to wspomnienie pierwszéj cichéj miłości stanie przed oczyma“... A w roku 1835: „Otrzymałem list z Paryża, z którego zaczynam wierzyć w cuda, a cudem jest, że panna Kora pamięta o mnie. Trzy blizko lat