Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

szczegółów odnoszących się do Maryi Wodzińskiéj. Z początku nie podobała mu się wcale. Po pierwszém widzeniu, pisząc o niéj do matki, powiada, że jest-to panna dorosła, ale wcale nieładna. Późniéj zmienił zdanie, jakkolwiek duma długo nie pozwalała mu przyznać się do tego. U pani W., która prócz Maryi miała jeszcze jednę córkę i trzech synów, bywał bardzo często i bardzo mile czas spędzał. Na takich odwiedzinach sąsiedzkich upłynęło przeszło pół roku. W sierpniu 1834 pani W. powzięła zamiar zrobienia wycieczki w góry; oprócz rodziny brał w niéj udział Żmudzin jakiś i guwernantka Francuzka; „trochę podtatusiała i ciągle zajmująca się botaniką“. Słowacki oczywiście przyłączył się również do tego towarzystwa. ^Towarzystwo to — powiada poeta — nie było tak przyjemne, jakbym ja żądał, ale téż nie było nieznośne, owszem różnicą charakteru podróżujących osób dobrą razem tworzyła harmonią. Najmłodszy z synów pani W. był naszym pajacem, ciągle nas śmieszył i bawił; najstarszy, który niedawno stracił i pochował w grobie kochankę, był osobą melancholiczną towarzystwa; ja zaś, chociaż nie straciłem kochanki, byłem także osobą ponurą towarzystwa, niezawsze jednak“. Statkiem parowym przepłynięto „błękitne“ jezioro genewskie, zwiedzono górę św. Bernarda i inne miejscowości zwykle przez podróżników oglądane, modlono się w kaplicy Tella, wreszcie przez Bern wrócono do domu Wycieczka ta trwająca dni dwadzieścia pozostawiła głębokie wrażenie na fantazyi poety: „imaginacya moja — pisał — jak salon pałacowy ustrojona jest nowemi malowidłami“. Miłość zapewne już towarzyszyła mu w niéj także, tylko że była głębszą od innych, więc poeta nie przyznawał się do niéj głośno; Marya wszakże staje się