Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

spalony, a miejsce po nim zaorane i bolesna z mężem rozłąka i posępne suknie żałoby. Została pociecha w wierze. Widzimy tu obraz przypominający Maryą Malczeskiego; role tylko zmienione. Stary ojciec otwiera „świętych poważne żywoty“ — a Anna słucha... „Spokojność wiary zamienia rozpacz w uczucie tęsknoty, łzy w płacze nieszkodliwe.“
Coś automatycznego widzimy w Annie. Zawsze ona „blada, strasznie blada,“ ruchu prawie żadnego nie znać, dopiéro w chwili ostatniéj, kiedy krzyż z mogiły wyrywa i grób kopie. Zawsze załzawiona, często omdlewa. Na balu maskowym, posłyszawszy głos Tatara (Jana), „zadrżała, padła na głaz, jak nieżywa“ — w jego ręku „była jak martwa.“ Przyszedłszy do przytomności i zapytawszy: „Tyż to, mój luby? zdejm zawoje z głowy — niech zobaczę rysy twego czoła,“ omdlewa napowrót, gdy Bielecki zdjął turban muślinowy. Nie znamy rysów jéj twarzy, jéj oczu i włosów; kiedy poeta wspomina o włosach, mówi tylko o „słodkiéj ich woni“ i o ich długości: „rozwiany (włos) spływał aż do stóp Tatara“; kiedy wspomina o oczach, widzi tylko „suchą źrenicę i ogień gorączki.“ Chcąc wrócić do przytomności omdlałego podług jéj mniemania a umarłego już męża, rzuca nad „kwiaty wonnemi.“ Widząc jego milczenie, prosi go, żeby „odpowiedział łzami.“ — Słaba istota, chociaż anielsko miła, nie miała dawniéj odwagi postąpić na krok samodzielnie. Na propozycyą męża, żeby uchodzili: „Mój ojciec! — woła. — On cię przeklnie!“ — Dopiero po śmierci ukochanego, którego wszyscy opuścili, nawet ksiądz, co przed chwilą mówił o miłosierdziu boskiém „głębszém nad morza;“ — ona postanawia coś stanowczego: „Luby! nie zaśniesz na rozstajnéj drodze — sama