dobna; zanadto są oderwane od wspomnień życiowych, od owéj miłości do Dowmunta, która ją całą przejmuje. Tak jest: o wszystkiém zapomniała, o niczém wiedzieć nie chce, a zapewne i nie może, oprócz o swojéj miłości. Na pytanie krzyżaka (Heidenricha) „Jesteś ty chrześcijanką?“ — odpowiada „Jestem nieszczęśliwa!“[1]. Marzy tylko o ostatniéj chwili rozstania. Chodząc, kogoś niby prowadzi za sobą; słyszymy słowa: Chodź tu za mną, Dowmuncie — w téj sali tak głucho! — Powtarza ostatnie wyrazy, jakie do siebie przemówili. „Aldono, tyś pobladła — Aldono, co tobie? — Nic, mój luby, bywaj zdrów na wieki. Śpiewa piosenki jak Ofelia.
Oto złotą osnową
Winie mi się wrzeciono,
A ja śpiewam dziecinie: —
Jeśli się nić uwinie,
Uwieńczona koroną
Będziesz kiedyś królową.
Jeśli się przerwie — pieśń ci zaśpiewam grobową.
Ale Dowmunt ocalał. Powraca i pyta ukochanéj jak przedtem: „Czy ty mię znasz, Aldono?“ Ale Aldona teraz już nie udaje; nie może udawać... Słowa jéj są prawdziwe, ale jakże okropne! „Tak, myśmy się znali we śnie. Tyle mi twarzy na świecie się śniło. Któż sny pamięta?“ Po téj melancholicznéj uwadze oddaje się wesołości, przesyconéj oddechem grobowym. „Ach, jak mi wesoło! — powiada. Idę do ślubu; wianek zawieszę na czoło“. Smutek, rozpacz — i zachwyt, szczęście następują po sobie kolejno. „Patrzaj! — mówi — oto pora-
- ↑ Przypominamy podobne pytanie w IV części „Dziadów“. Ksiądz pyta: — Znasz ty ewangelią? — Gustaw: A znasz ty nieszczęście?