Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
Rogneda.

Stare pojęcia znikają. Bogowie pogańskiéj Litwy obracają się w nicość. Duma książęca pragnie królewskiéj korony i każe sojuszem się łączyć z najzawziętszym wrogiem ojczyzny. Wszędzie zamęt straszny. Matka książęcego rodu widzi z boleścią, że syn jéj własny przeniewierza się dawnym, świętym obyczajom dla kawałka złotéj obręczy. Smutek łamie jéj siły, ciemnota oczu tém sroższe zadaje jéj męki, że nie dozwala niewiernych spiorunować wejrzeniem. Nigdy nie widziała krzyża — jak on strasznym być musi... Imię papieża podnosi ją jak sprężyna. Marzy tylko o wielkości Litwy i tém uczuciem wiedziona zaklina Mindowę, ażeby chrystyanizmu nie przyjmował. Nie usłuchał. Ona wypowiada wieszczą groźbę:

Ta wiara — wiara ciemna, przez ciebie przejęta,
Połączy cię z narodem, co Litwę pochłonie...
Siedzisz na tronie — z tobą i papież na tronie!

Ta dusza, pogrążona w wiecznych ciemnościach, wszystko w najczarniejszych widzi kolorach: dzieci Mindowy — to morderce. „Idź, zabij je w kołysce — powiada — urodziłam gadzinę, ty rodzisz gadziny“.
Jednakże oprócz wyobrazicielki świętéj tradycyi i przeszłości litewskiéj jest w niéj i matka. Wprawdzie to macierzyńskie uczucie w fantastyczny przedstawia się sposób, w każdym razie istnieje. Chce zabić własnego syna, ażeby wraz z nim zabić wiarę chrześcijańską, która podług niéj ma zniszczyć Litwy potęgę; ale chce mu zarazem śmierć osłodzić: