zimno: „Kiedy będziesz w Rzymie, proś ode mnie papieża, żeby mi przysłał chleb ze stołu pańskiego, w złoto zamknięty“.
Silnie na nią działają zewnętrzne okoliczności. Cóż ją skłoniło do pokochania Bothwella? Oto urok jego „posępnéj twarzy“, „mrok zamyślenia“ i „uśmiech goryczy“. Wzrusza ją opowiadanie pazia, że Bothwell popłynął po różę, która wypadła z jéj włosów — odczuwa już wewnętrzny stan duszy Bothwella: „O niewinne dziecię! Ja łatwo ją pojmuję — dzika myśl szaleńca!“ Kiedy ma się z nim widzieć, zdejmuje koronę, która jéj czołu ciężyła a połyskiem swym zgubnym "wielu od królowéj odstręczała;“ zdejmuje pierścionek ślubny, żeby być wolną od wszelkich więzów. Wówczas mniema, że nikt nie ma prawa jéj sądzić — bo ludzie są u jéj stóp, a Bóg w niebie. Wtedy woła:
Teraz przybądź do mnie, przybądź tu, Bothwellu,
Przybądź, już nie mam korony i nie mam pierścienia!
Przybądź! już się nie lękam Boga i potwarzy!...
Gdy u stóp jéj zabito Rizzia; gdy widziała męża, co patrzył obojętnie na krew harfiarza; i gdy właśnie wtedy zjawił się Bothwell: — ona bez żadnéj trudności rzuca się w jego objęcia, pragnąc jedynie, żeby „światła i pochodnie pogasły,“ żeby wstyd jéj ukryły... „Nie jest to czas ukrywać uczucia — powiada — rzucam się na twe łono — już jestem zgubiona“. Wszystkie okoliczności składały się na rozgorączkowanie jéj wyobraźni, na zniweczenie w niéj poczucia moralnego.
Jest pobożna — ale pobożność ta łączy się ściśle z obłudą. Rizzio zastaje ją bez korony — to go ośmiela: „Rizzio, chciéj mówić z królową — przestrzega go — rozmawiałeś z kim innym“. Myśl jéj już całuje blade czoło