Bothwella. Usprawiedliwia się przed Rizziem: „Wszak wiesz, że ja się zwykłam modlić bez korony — i teraz się modliłam“. Obłuda weszła już w jéj naturę. Kiedy ma zanieść usypiający napój mężowi, nie wierzy, że mu poda truciznę, przytaczając na poparcie swéj niewiary spokój Bothwella, gdy jéj podawał czarę. „Bo któż się nie wzruszy — powiada — powierzając kochance narzędzia otrucia?...“ Przymila się Henrykowi... na wspomnienie zabójstwa Rizzia mówi jak najnaiwniéj: „Ja nie wiedziałam o tém; cóż mię to obchodzi? — śmierci Rizzia jużem zapomniała” — A jednakże wie o tém, że człowiek, z którym rozmawia, „może jutra, jutra nie zobaczy“. Kiedy wlewała napój, ręka jéj zadrżała... Przeraża ją krucyfiks: „Zdaje mi się, że zbladło to czoło z hebanu“. Nie zbrodnia sama ją krwawi, ale jéj formy; nie gniew boży ją straszy, lecz chmura na czole bóstwa... Kiedy Bothwell wziąwszy lampę z ołtarza, wychodził, ona woła: „Stój — już Darnleja wszelkich uraz zapominam“ — niby go wstrzymuje, „czując, że mogła wstrzymać“, lecz nie chciała.
„Czarne moje serce!“ — to wyznanie, które siła wypadków z jéj piersi wyrywa, dostatecznym jest dowodem, że Marya wie o zbrodni, czuje jéj ważność — ale przeszkodzić jéj nie ma odwagi czy chęci! Słaba trzcina ugina się pod wiatru powiewem...
Wolę jéj ktoś zawsze uprzedzić musi: nie wypowiada jéj jasno i stanowczo. Z początku daje się powodować Rizziowi — on pisze rozkaz uwięzienia ubliżających królowéj; od niego zasięga rady, czy na rozkazie ma podpisać imię męża czy nie. Myśli jéj są chwiejne: „Nie pisz imienia króla — ja jestem królową. Rizzio, co myślisz? nie wiem, może się obrazi!“ — oto jéj słowa w prze-
Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.