Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

ciągu jednéj minuty. Ostatecznie Rizzio sam się rozrządza — każe wołać Duglasa. W tak ważnych sprawach ona nic nie decyduje. Co innego w kwestyi galanteryi i rycerstwa! Marya rozkazuje Rizziowi, żeby odrzucił rękawicę Duglasa... Ona jest królową... ale tylko igrzysk kwiatowych (jeux de fleurs). Ten sam brak woli w innéj okoliczności. Paź nasuwa jéj na myśl Bothwella, Marya rozmyśla: „Miłość jest występkiem, w błędną wiedzie drogę. Długo ją usypiałam. Będę widzieć Bothwella — oddalę ze dworu“. To jéj pierwsza myśl — jakże odmienna od następnéj... Ona nawet nie kocha Bothwella, wie „że on nie jest aniołem“; tylko wypadki jéj go narzuciły; gdyby ktoś inny — o Bothwella by nie dbała. W pewnych chwilach opanowywa ją gorączka, przerywają się wszystkie tamy: „Daléj, daléj iść trzeba — nie wiem, gdzie zajdę!“ Życzy sobie śmierci męża; ale nie śmie tego wypowiedzieć głośno, gniewa się na myśli własne. Atoli nie było już teraz przy jéj boku usłużnego Rizzia — niewzruszony Bothwell domaga się rozkazu. Jakże powstała pierwsza myśl o zabójstwie? „Połączę z tobą dłonie — mówi do Bothwella — lecz nie, ta ręka z krwawą ręką powiązana — on żyje jeszcze! I zaraz się reflektuje: „Boże, cóżem wymówiła!“ Ze snu ukojenia w modlitwie budzi ją szatan — Bothwell. Marya pokazuje mu portret męża: „Nie zniosę téj twarzy! Patrz, za mną się obraca, wzrokiem mię przenika“. Bothwell odpowiada spokojnie: „Zniszczę ten obraz“. A Marya przytłumiając westchnienie, powtarza głosem echowym: „obraz!..” „Chciéj mię zrozumieć — mówi daléj — błagam! czyliż duszy skrytość mam wyjawić słowami? Powinien zginąć — Kto? — On!! —