ślać, że w innych warunkach życia zachowałaby czystość moralną; — to świadomość popełnianych zbrodni i owe charakterystyczne słowa: „I przez tę noc straszliwą żaden z mych poddanych nie będzie równie podłym i występnym“ zmuszają nas do surowéj oceny jéj czynów. Cierpienia Maryi przejmują nas litością — ale spółczucia nie budzą. Fałsz, obłuda, pozorna pobożność a istotna przewrotność każą się domyślać w jéj duszy — gangreny moralnéj wyniesionéj z lekkomyślnego życia na dworze francuskim. Swoje własne smutki, swoje osamotnienie i nudy gorzko wyrzuca Bogu i światu — cudzych zaś zrozumieć nie chce a skarżącym się odpowiada komunałami: „Wszyscy losem jesteśmy miotani. — Póki jesteśmy młodzi, wszystko jest przed nami“ i t. p. Popełnia zbrodnię z tém przekonaniem, że jedno słowo modlitwy wszystko zgładzić może. Oto najfałszywsze pojęcie cnoty, jakie powierzchowna pobożność w ludziach wyrobić zdołała!...
Jest-to wspomnienie pierwszéj miłości, z któréj się wyspowiadał poeta w „Godzinie myśli“. Powróciło ono późniéj, ale już zbladłe, ułamkowe, bo przedzielała je przestrzeń lat kilku. Kilka lat w życiu takiego człowieka jak Słowacki — to wiek cały. Uczucia przeróżne falowały w jego duszy po kilkakroć; wrażenia z jaskrawych stawały się szaremi; wyobrażenia z powikłanych i chaotycznych — jaśniejszemi. Poeta się zmienił. Ale pierwsze silniejsze uczucie zbyt wielką potęgę w sercach ludzkich posiada, ażeby zupełnie zniknąć mogło. Pierwszéj miłości zapomnieć niepodobna...