dawała po tyle a tyle... Szlachetności, poświęcenia nie zna i nie rozumie. Oczy „jasne, skrzące, czarne“; białka oczu — jak perły — śnieżysto-błękitne. Charakter wyjątkowo u Słowackiego — zmysłowy, jakkolwiek i tu nie poznajemy istotnego upojenia zmysłów, lecz tylko udanie. Słowa Kordyana są gorące, wschodnie; lecz serce zimne, obojętne, pogardliwe:
Gdy rzucasz wzrok omdlony, padam, słabnę, mdleję —
Tak na przesłodkiéj róży mrą złote motyle;
A gdy spojrzysz iskrami twych oczu — szaleję
I ożywam na całą pocałunku chwilę.
Violetta zapewnia go o swéj miłości nad życie. „Wszak lorda i Boga porzuciłam dla ciebie — powiada — czyż wątpisz szalony?“ Ale w téjże saméj chwili żałuje pereł, kupionych przez Kordyana, „za zamek ojców“. „Perły — mówi Kordyan — takie zimne na płomienném łonie — rozerwij perły — czekaj — rozgryzę nić“. „Szkoda!“ — odpowiada Violetta, zapewniając zarazem, że u szaty jego wisi jak kropla rosy: „strząśniesz — rozpryśnie się cała...“
Zaczyna się dramat. Kordyan chce z głębi serca Violetty wydobyć jasne słońce prawdy — nie spali go ono. Niby marzy:
Patrzę na wazon z lawy, w którym rosną kwiaty,
Niegdyś ta lawa ogniem zapalona wrzała;
Skoro ostygła, snycerz kształt jéj nadał drogi —
Świat jest nieraz snycerzem, a serce kobiety — lawą ostygłą.
Ale tak głębokie porównanie nie może wejść do płytkiéj duszy Violetty.
Dla niéj potrzeba rzeczy dotykalnych. „Luba — powiada Kordyan — dawniéj dawałem ci brylanty, dziś ser-