Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

królową, przed własną swą córką, właśnie w chwili, gdy się odbywały sądy. Nie poznając naturalnie swéj córki, zanosi skargę zarówno na Alinę, która według kłamliwéj wieści przyniesionéj matce przez Balladynę „uciekła zpod matczynéj strzechy“, jak i na Balladynę samę, że ją „na wichry i deszcze, w noc i w pioruny i w burzę i jeszcze głodną“ wypędzić kazała. Zawziętość nią nie kieruje; ona pragnęłaby jedynie, żeby serce córki do niéj wróciło; w samém oskarżeniu błaga Boga o przebaczenie dla występnéj...
Ale nadeszła chwila, w któréj biedna, próżna, ciemna kobieta wyrasta na prawdziwą bohaterkę.
Powiadają jéj, że ustawa Lechitów przepisuje śmierć na niewdzięczne dzieci; wówczas wdowa woła w przerażeniu:

Co? śmierć na córkę?... Panie, bądź mi zdrowy,
Żegnaj, królowo, ja wracam do boru,
Będę żyć rosą...

Nie chce już, wyrzeka się sprawiedliwości, nie pragnie nawet odzyskać serca córki, bo przez to na śmierć-by ją wydała... Pragnie więc daléj pędzić samotne, opłakane życie nędzy Ale prawa na to nie pozwalają. Kto zaniósł skargę, odstąpić od niéj nie może. Kanclerz najprzód perswazyą a potém groźbą tortury chce wymusić wyznanie; Wdowa uparcie odpowiada: nie! nie! nie!.. Kanclerz każe ją wziąć na tortury; we Wdowie odzywa się znowuż instynkt zachowawczy; prosi królowę o litość:

Jabym być mogła matką twoją... Boże!
Ty nic nie mówisz? Nic?... To jakaś mara
Straszna na tronie...