się wmówić w siebie i zapewnić innych, że ojciec ją kocha, chociaż harfę wybierze, harfę, która do zbawienia narodu potrzebna... A kiedy Derwid porywa harfę z chciwością i chce uciekać, ona zapłakała gorzko, ale wszystkich przekonać pragnie, że to łzy wesela, przypomnienia doznanych niegdyś od ojca czułości...
Wymowna, gdy szło o ocalenie ojca, staje się milczącą choć zrozpaczoną, gdy sama stać ma się ofiarą. Harfa została — wracać po nią musi. Znikła wszelka nadzieja. Nie ma nic do oddania w zamian. Musi się poświęcić. Więc idzie Klęka przed ojcem i mówi mu, że lutnię mu przyśle.
A jeśli jaka struna z najmaleńszych
Zajęczy, kiedy zagrasz pieśń tryumfu:
Pomyśl, że struna ci ta przypomina
Najmłodsze dziecko; — i uderz je ręką,
Niechaj nie płacze!
I po tych słowach wszystko się skończyło... Życie marzeń przecięte; sny złote przerwane i tylko cicha jéj postać „w srebrną bieliznę” przybrana z wieńcem bławatków i narcyzów na głowie — podsunęła się pod palce niewidomego ojca, który chciał z niéj wydobyć tony jak z harfy. Napróżno!... Skonał.
Nie potrzebuję objaśniać téj postaci. Wyobraźnia poety podbudzona napisem śmiertelnym Julii Alpinuli, która ojca „od śmierci wyprosić nie mogła,“ przypominając sobie błota pińskie i lilie służące za pokarm dla wieśniaków, — kwiat w kobietę przemienić zapragnęła. Słowy miękkiemi i uczuciem łagodném uposażył poeta lilię, przeniósł ją w krainę poezyi, cichego męczeństwa opromienił ją blaskiem, na łąkach kwietnych i w śpiewném powietrzu poszukał dla niéj przyjaciół — i stwo-