wiedz, że mię tu widziałaś spokojną, o nim myślącą i pełną radości... powiedz, że kocham go — jemu posłuszna; że czekam śmierci ale z jego woli, z jego rozkazu, z jego osądzenia, z jego wyroku“. Obfitość słów świadczy o gwałtowności uczuć w sercu Beatryksy: o nim jednym myśli, marzy, śni i mówi — jego słowa i wola wszystkiém dla niéj. „To mnie uczyni — powiada daléj — dla katów rzeczą cudzą, nietykalną i nieśmiertelną tak jak miłość moja“. Jednego lęka się tylko, gniewu Gianiego, — bo cóż ją świat obchodzi?!..
Długo cierpieć nie może — woli śmierć najgwałtowniejszą ale szybką. Wystawiono w sądzie obraz zabójstwa jéj ojca — wszyscy zadrżeli. Beatryks woła do rodziny: „Czy wy czekacie, aż z nas będą trupy pozabijane własnemi oczyma? Mnie samę zimny zlał pot i rozstroił tak, że nie słowa mam w ustach, lecz jęki”... Gdy umrzeć już miała, zapragnęła mieć — żądanie kobiece! — róże. „Niech się napatrzę na kwiaty spokojne”. Tak gorąco wzdychała do spokoju, który miał ją niezadługo utulić na wieki!..
Beatryks przed sądem wypowiada dumne zdanie, malujące całą jéj duszę, korzącą się jedynie przed kochankiem i Bogiem; zdanie może dlatego tak samochwalcze, że od nikogo na świecie słowa pociechy usłyszeć się nie spodziewała. „Potępcie mię“ — mówi — a
Na miejscu, gdzie krew moję rozlejecie,
Postawcie ołtarz białemu wstydowi
I z alabastru posąg przezroczysty
A szyję jego krwią oczerwieniwszy
Zakryjcie perły albo lilijami;
A będzie-to Bóg nowy — w nowym Rzymie.
I to jest całą obroną Rzymianki!...