się tém ludzi błotem i nie zapragnie spić się moszczem wina“. Nie cierpi rzeczywistości z jéj prozą, obłudą, złotem, „gospodarką“, która na wszystko wyznacza czas i miejsce; gniewa ją porządek, prawo, małość ludzi.. Wszystko blade — powiada — każdy jest panem, paniczem i chłystkiem, każdy od kuchty swego bierze radę; a gdy co czyni, „to siebie się pyta, czy kamerdyner się tam gdzie na boku nie śmieje!...“ Wzgarda, ogromna „wzgarda-błyskawica“ w jéj sercu dla wszystkich, co pełzają po ziemi jak robaki, nie śmiejące podnieść głowy ku gwiazdom. Niczém jest dla niéj świat ze wszystkiemi jego przesądami; przekracza konwenanse, gardzi opinią parafialnych gęsi i gąsiorów — tych gadzin, co „rozsądkiem przeciw egzaltacyi świszczą!“ Ona przywykła już do obmowy; nic jéj zranić a nawet dotknąć nie może. Każdy wypadek choćby najstraszliwszy gotowa przywitać uśmiechem albo śmiertelną bladością... Czuje się wyższą nad te serca przedajne, dla których miłość i wiara są pustém brzmieniem, romansem; a kiedy same w romans wpadną — to ten „kawał błota“ jak żyd na koniu wychudłym się kiwa! Więc miałaby zważać na ten kawał błota, ażeby się saméj niém obryzgać! O! raczéj samotność, głucha pustynia, rozmowa z księżycem, pocałunki ze strumykiem, uśmiechy z kwiatami żelazne okowy, tortury!... Jedyném dla niéj prawem jest serce. Tego od wszystkich się domaga. Chce tylko wiedzieć, że jest ktoś, co myśli o niéj, co jéj modlitwą, westchnieniem pomaga skrycie; że nie jest duchem osamotnioną. „Ludzie myślą — powiada szyderczo — że prócz sińca nic ofiarować nie można kobiecie. Jeżeli nie dasz ręki — daj modlitwę; myśl twoję zawieś tak jako rybitwę nademną — sercem bijącą, krzykliwą!“ Tém sercem powodo-
Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.