wana, pragnęłaby cały majątek swój dać, ażeby tylko ochronić Dyanę od pofałszowania swego uczucia: szlachetna! dzieli się czém może; spółczucie w duszy swéj chowa dla każdego cierpiącego; i nietylko w słowach je objawia, lecz w czynach. Afront zrobiony swojéj sąsiadce (porwanie przez kałmuka i kompromitacya) bierze na siebie sama, z własnéj woli, bez próśb z jednéj, bez wymówek z drugiéj strony. Zdaje się, że na to świat ten ujrzała, ażeby cierpieć, winy innych na siebie przyjmować i nie mieć lepszéj nagrody prócz śmiechu. Zakończyła już rachunki ze wszystkiém, nawet ze swoją miłością dla Fantazego. Śmierć przyjmuje jako rzecz zwyczajną; tylko, jak zwykle, chciałaby jakiegoś gromu, błyskawicy, jakiegoś elektryzującego słowa, coby jéj dodało odwagi do przeniesienia swych uczuć za grób... „O znajdź, znajdź — mówi do Fantazego — jakie słowo większéj mocy, aby mię w ciemnéj śmierci rozmiłować!“ Zawsze drga jedna i ta sama struna; nic jéj umilknąć nie dozwoli; z pęknięciem jéj ustanie życie.. Gdy Fantazy, odjeżdżając, mówi do Idalii:
Brat twój, hrabino, — dziś do Rzymu ruszę
I sądzę, że twe serce, najłaskawsze
Z serc, po królewsku obejdzie się ze mną,
Mniéj biorąc, niż dać mogę; —
ona odpowiada poprostu:
Chcę szacunku!
Rozgorączkowana, rozidealizowana, nigdy nie mogła i nie umiała mówić ni działać jak ludzie zwyczajni; wystrzelając nad nich umysłem, nie potrafiła zachować należytéj granicy w ocenie swoich współbraci; posiadając duży majątek, gardziła temi, którzy dla zdobycia go