Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

pracować musieli; zamknięta w sobie, nie znała dobrze stosunków świata i fałszywe o nich miała wyobrażenie, poczerpnięte z pojedyńczych wypadków, wyolbrzymionych ognistą fantazyą... W każdym atoli razie była-to dusza najszlachetniejsza — fałszywie nastrojona. Napotkała człowieka, który, również jak ona szukając ideału, wystawiał ją na próby, i sercem chorém chcąc odnaleść prawdę życia, chybiał i trafiał sztyletem wprost w piersi ukochanéj. Cierpiała może wiele; lecz więcéj daleko boleści przynosiła jéj wyobraźnia! Jeżeli już nie miała żadnéj nadziei, sama sobie po części była winna, że ją utraciła...


Typ podobny ze strony już czysto-humorystycznéj przedstawił Słowacki w Dafnickiéj Sybilli. Zawsze w górnych przebywając sferach, nie cierpiała ona pospolitości. Karmiąc się „książkowemi strawami“ nie rozumiała życia. Raził ją każdy wyraz nieelegancki, niesentymentalny. Tak np. książę Lubor, który „tyle miał par butów co konceptów,“ dowodził raz, że kluski z drugiéj strony Renu zowią się pedenony

Z czego ją wtrącił w taki gniew, że z miny
Piorunem była, a ze wzroku furyą,
Bo to już wzięła za wyraźne drwiny,
Nie za dowcipu różę, lecz nasturyą,
Kluski nazwała larmami z faryny[1]
A księcia... błaznem: bo sprowadził z gór ją
Wyższego tonu i tonem Polaka
Przymusił zawsze bladą — upiec raka.

  1. Łzy z mąki.