Zwykle chodziła jak „wulkan wygasły, mając na głowie wielkie sople z lawy“. Ksiądz ją spowiadał „chudy;“ „mąż opasły nie miał z nią bardzo dawno żadnéj sprawy!..“ Jest-to sentymentalizm XVIII wieku z całą jego śmiesznością i obłudą. Wszystkie bowiem owe czułości i ekscentryczności były tylko zewnętrznym pokostem; pod spodem swobodnie się rozwija gruba, pospolita zmysłowość, płytkość duszy a oschłość serca. Kłócąc się z księciem Luborem o „larmy z faryny,“ szło jéj głównie o skokietowanie wziętego człowieka. Lubiła z nim samotne schadzki „na wzgórzu w kaskadowym pyle i w różach...“ Historya jéj — zresztą bardzo krótka — kończy się ucieczką z księciem.
Jest-to jedyna może całkiem humorystycznie narysowana postać kobieca w Słowackim; wykonana sylwetkowo — odpowiednio do jéj natury, która nie daje możności do obszerniejszego traktowania, gdyż niema w niéj żadnego głębszego rysu. Raz na nią spojrzawszy, można było zbadać najskrytsze tajniki téj duszy wymokłéj i chudéj...
Pominęliśmy kilka sylwetek lub zaledwie naszkicowanych postaci, które dla dokładności i zupełności obrazu choć wyliczyć nam wypada. Nie stracą one bynajmniéj na braku bliższego określenia, jeżeli wskażemy typy główne, do których się mniéj lub więcéj zbliżają. Jest bowiem rzeczą godną uwagi, że Słowacki, tak obfity w stwarzaniu charakterów niewieścich, niewielki kładł