możnaby jeszcze dopełnić obrazem wiedźm i djablic; obecnie zwracamy się do krainy blasków tęczowych i mar mglistych, ale oświeconych słońca promieńmi. Ograniczę się tu jedynie na przytoczeniu jednego najwydatniéj narysowanego obrazu — państwa Goplany. Państwo to zaludnione tysiącem duchów złych i dobrych, które posłuszne są skinieniu królowéj. Musimy cokolwiek rozkołysać fantazyą, pozwolić jéj poigrać swobodnie, zapomnieć o surowych prawach rozumu — by się wtajemniczyć w ducha poety. Poznajmy jego wymarzony światek, mieszkańców i zajęcia. Będzie-to rodzaj intermezza, pełnego snów i złudzeń, pomiędzy aktami poważnego dramatu. Oto jest program robót publicznych:
W puste żołędzie
Wkładać jaja motylic — to pomagać mrówkom,
Budującym stolice i drogi umiatać
Do mrownika wiodące — to majowym krówkom
Rozwiązywać pancerze, aby mogły latać —
To zwiedzać pszczelne ule i z otwartéj księgi
Czytać prawa ulowe lub rotę przysięgi
Na wierność matki pszczelnéj od zrodzonéj pszczółki,
To na trzcinę jeziora zwoływać jaskółki
I uczyć budownictwa pierworoczne matki...
i t. d. i t. d. Roboty tajemnicze, wnikające w najzawilsze prawa przyrody!... Mieszkańcy tego światka nie znają przestrzeni i czasu, wszędzie wcisnąć się mogą niewidzialni; nic dla nich jako niemożliwość się nie przedstawia. Królowa jego „lekka i gibka” wytryska z wód Gopła.
Na niezabudek warkoczu
Wiesza się za białe rączki
A stopa po fal przezroczu
Brylantowe iskry skrzesza.