Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

Zakochała się. Kiedy pewnéj zimy usnęła „na skrysztaloném łożu,“ światło jakieś ze snu ją ocuciło. Rybacy rąbali w jeziorze „przełomkę” i jeden człowiek wpadł w wodę. Ten człowiek wydał się jéj pięknym tak, że chciała go zatrzymać na wieki w zimnych pałacach i „nie rozwiązać z wieńca ramion i przykuć łańcuchem pocałunków“. Lecz zaczął konać — musiała go wynieść i oddać rybakom. Tęskniła i czekała wiosny. Jak każda kobieta, zaślepiona była co do swego lubego. „Kwiaty — powiada — to nic przy jego licach; gwiazdy gasną przy jego jasnych oczach — Ach! kocham, kocham!“ Był-to Grabiec-pijak. On nazywa ją „wywiędłym schabkiem” „głupią,“ plecie niedorzeczności — a Goplana słowa jego „wonnemi“ mianuje. Zazdrosna o każdą inną kobietę, dyszy namiętnością (jeżeli może być namiętność w istocie z „mgły i galarety“) na wspomnienie, że Grabiec widuje się wieczorami z Balladyna. Grozi mu śmiercią, gotowa zwalczyć wszelkie przeszkody. „Choćbyś miał księżyc za ślubny pierścionek, to ja go rozłamię!“ — woła, oświadczając zarazem, że jest fal królową. Grabiec ucieka, krzycząc: „Jezus Marya, szatana żona, chce być moją żoną“ — a Goplana w rozpaczy. „Niech słońce gaśnie, niechaj gwiazdy toną w bezdrożne niebo! niechaj róże więdną! Co mi po słońcu, po kwiatach, po gwiazdach? Wolę je stracić, niż kochanka stracić! Całéj swéj potęgi nadziemskiéj używa na to, ażeby Grabca przy sobie zatrzymać. „A jeśli on mnie kochać nie będzie? — pyta sama siebie w zwątpieniu —

Cała
W mgłę się rozpłynę białą i spadnę łzami
Na jaki polny kwiat i z nim uwiędnę.