przędzę, że ledwie domyślić się ich można. W duchu Judyty są „błyskawice, co świat cały mogą spalić”.
Bo oto ja tchnęła na pole — powiada —
I chorągwie zaczęły się walić
I wasz duch leży na dole
Podobny wężowéj chmurze;
A ja tu stoję na górze
I podnoszę zemsty ramię
I nogami go depcę i łamię!
Jest-to coś nadziemskiego, coś niezwykłego w sercu dziewicy. Podziwiamy ją jako rzadki fenomen; ale nie czujemy najmniejszéj sympatyi! Napełniona mocą boską, gardzi ona ziemskim pyłem — wierzy tylko w księdza Marka — mistyka proroka, który ją z chrześcijaństwem i chrześcijanami pogodził.
Salomea, również „udarowana mocą przez duchy” — jest Aldoną, przemienioną w anielicę. Prosta szlachcianka uwiedziona i opuszczona przez bogatego panicza, dostaje obłąkania i dni parę w śnie letargicznym przepędza, marząc o krainie jakiéjś bezbrzeżnéj, gdzie była jedna tylko „na śniegu plama — okropna, czerwona”. Obudziwszy się, widzi swego uwodziciela, który nieszczęściami i cudami przygnębiony, obiecuje jéj szczęścia zaranie, biorąc ją za żonę. Ani w miłości ani w obłąkaniu Salomei nie dostrzegamy żadnych rysów nowych, któreby ją od Aldony wyróżniały — oprócz chyba tego snu tajemniczego i tych potęg niewidzialnych, jakiemi Słowacki zaludnił świat rzeczywisty. Setki prześlicznych wyrażeń i porównań, mnóstwo obrazów mglistych, przerzynanych od czasu do czasu iskrzącemi snopami światła; wytwarzają szereg nigdy prawie niekończących się wrażeń, które nawałem swoim nie dozwalają bliżéj się