Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.

wniejszym poemacie niema takiéj energii słowa, takiéj wykończonéj plastyki w przedstawieniu pojedyńczych osobistości i przedmiotów Po większéj części obrazy tu są okropne. W jednéj np. ośmiowierszowéj strofie spotykamy takie wyrażenia: „płomienne drogi”, „z mieczem i we krwi przychodzę“, „wężami związany”, „gad kuszący się w nodze”, „z ogni jasnych u kolan kajdany“, „pastwiąc się ogniem i łańcuchem“. W innéj znowu: „moce istności szkaradnéj“, „i ognie i gady i tych gadów twarze”, „siła zagładna zatęchła w ciała żelaznego czarze“, „krew żółcią zepsuta i zgniła“, „łzy, jady, śliny, smoły, ognie ciekły“. Doprawdy poeta przedstawił to wszystko, co „piekłem jest w kształtach natury”... Wśród takiego otoczenia, które dreszczem czytelnika przejmuje, ukazuje się płomienna postać Pychy, biednéj wdowy po zmarłym pastuchu. Chciała się ona pozbyć wspomnień, „wieśniaczego brudu“ i stać się duchów „okropną królową”. Dążyła do sławy, potęgi; mniejsza o to, jakiemi środkami. Twarz miała „niby jakiéj płomiennicy mieniącą się ciągle — to bledszą od miesiąca, to żółtą jak oliwa, to czarną „jak miedź”. Tę głowę Meduzy, „prometeanki polskiéj”, jak ją poeta nazywa, przykrywał korab' złoty, udający syońską bożnicę, wznoszący się jak wieża — „znak słowiańskiéj pychy”.
Gdy aniołowie przyszli do Piasta w odwiedziny, ona podsłuchiwała ich rozmowy ciekawa „jak wąż w trawach utajony”, zarzuciwszy na ów korab' fartuch swój gruby, czerwony z krokosowego drelichu. Mąż ją zawołał. Pycha obeszła w milczeniu dom, potém niby wracała z wioski do swojéj chaty, udając, że nie wie o świętych odwiedzinach. Aniołowie chcą błogosławić ich dzieci; ale sprzyjają tylko młodemu jasnowłosemu Ziemowitowi —