Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

głowa matki ukazała się „na prześcieradle ognistéj purpury“ jak blada „trupia plama“, bez rąk i piersi:

Usta otwarte miała, a z otworu
Ust — jakby ciemność — i strach wylatywał;
Twarz zielonego jak trupi koloru
I oczy zmarłe, z których strach przeszywał.
Straszna zjawiła się nad szumem boru,
Włosy strach podniósł, a wicher rozrywał;
Potém ją jasność z oczu syna zdjęła,
Nic nie wyrzekła — straszna — i zniknęła...

Anioł „globowy, rumiany” zwyciężył ducha ciemności, który jak tchórz nikczemny, strachem przejęty, bladł i jeszcze bladł i truchlał. Prometeanka polska własnego syna się przelękła; grobowém milczeniem ukarana, zeszła ze świata — okropna, zielona...
Zachwycamy się przepyszną formą. Jest-to jedna z najsilniéj wkorzenionych w sercu ludzkiém skłonności. Wielu poświęciłoby treść i ducha dla ramek, brylantami wysadzanych. My się pomiędzy nich nie wliczamy. Oddając należny pokłon językowi, wyrażeniom, obrazowaniu wogóle, pytamy z zadumą, jaka pozostanie karm' duchowa dla nas po przeczytaniu ustępów poematu, gdzie obraz Pychy został przedstawiony... Długo czekamy na odpowiedź i w końcu... nie dostajemy jéj wcale. Mesyaniczna wiara Towiańszczyzny nie przemawia ani do serca ani do umysłu naszego; odbiegliśmy daleko od pojęć przez nią wygłaszanych. W życiu rzeczywistém szukamy swoich ideałów; w krwisto chmurnych sferach, boleśnie-senném marzeniem wytworzonych, przykro nam przebywać; wprawdzie widzimy tam nietylko ducha, ale i ciało; szkoda jednakże, że trudno nam uwierzyć, ażeby w tém ciele taki właśnie duch przebywał.