Nie kupcz mi ciałem jasném téj dziewczyny,
Bo aniołowie ci zapłacą piekłem!...
Krystyna poszła za mąż; ale nie porzuciła myśli o królu, który napróżno chciał żądzę natrętną a piekącą odegnać sumieniem i drwinami... Wśród nocnéj włóczęgi, szukającego zapomnienia i spokoju dolatuje głos „dziwnie gorący i młody." Był-to głos Krystyny.
O przyjdź — śpiewała — bo gołębi stadem
Wysyłam na wsze wiatry ognie moje.
O przyjdź — z kwiatami czekam, z winogradem:
Na łonie białém złożę i upoję!
O przyjdź! — miesiąca i złodzieja śladem,
A otwórz cicho, jak anioł, podwoje.
............
Gwiazdy zliczyłam idące na niebie
A ciebie niema, mój piękny i młody....
O przyjdź! w płomieniach cała czekam ciebie!...
Jestem pierzchliwa, jako młode źrebię;
Jestem jak jagnię najsmaczniejsze z trzody;
Jak gołębica jestem nieobronna,
A jestem jak kwiat rajski cała wonna.
Nie znajdziesz, czegom nie obiecywała;
Lecz obiecuję, czego dusza pragnie.
Przyjdź! a lichtarze złociste zapalę,
Zakadzę drogim wonnym cynamonem
A jeszcze jaśniéj przez mych ust korale
I jeszcze śnieżniéj zabłysnę ci łonem...
Cicho jak ogień szeptaj — bo mię strzegą....[1]
Kłamstwo było w pieśni, ogniem i burzą wewnętrzną przepełnionéj, gdyż „nieszczerze jak owca i kwiat wabiła pasterza.” Lecz pomimo to „dusza” króla „wleciała w ogród zamknięty na małżeńskiéj skale”. Jakoż
- ↑ Wyrażenia i nastrój pieśni żywo przypominają „Pieśń nad pieśniami" (Szir Haszirim).