Czas uderzyć w strunę drugą:
W czynów stal.
Nie uznawał prawa bytu dla melancholicznego liryzmu, lubującego się w malowaniu serc pękniętych i zrozpaczonych; chociażby go okoliczności życia najzupełniéj w naszych oczach usprawiedliwiały, gdybyśmy słowa skargi od niego posłyszeli. W duszy téj był nadziemski niemal hart wytrwania, było wszechwładne panowanie ducha nad kaprysami i bólami ciała.
Zasadniczą myślą jego utworów było: przez miłość w czynach się ujawniającą zgotować świat błogiego żywota na ziemi. Stąd téż pojęcie miłości ma u niego znaczenie głębokie i wielkie: jest łańcuchem opasującym wszechświat, jest elektrycznym strumieniem wstrząsającym dusze jednostek i społeczeństw, jest tronem szczęścia dla tych, którzy w szlachetności żyją. Z tak pojętą miłością łączy się u Krasińskiego najściśléj pobożność, to jest zjednoczenie duchowe ze Stwórcą wszechrzeczy. Nie jest-to jednak ani suchy obserwantyzm bigotki, ani zapalczywość dogmatycznego fanatyka. Pobożność jego polegała na uznaniu i przejęciu się wszechmądrością i wszechmocą Boga. Formułki, ceremonie, zewnętrzność, były-to rzeczy dla niego zupełnie obojętne. Wszakże przejęty główną ideą swoją, opowiada w „Legendzie“ upadek kościoła ś-go Piotra a zapanowanie na ziemi kościoła ś-go Jana — apostoła miłości. Nie przywiązywał się więc ślepo do tradycyi kościelnéj, nie zabraniał swobody ruchu w zakresie pojęć religijnych.
Wygłaszając atoli płodność idei Boga w rozwoju społecznym, nie wykluczał on bynajmniéj spółdziałania człowieka; nie zalecał bezwładnie i bezczynnie wyczeki-