rego wprawdzie nie wyklina, ale téż i nie podnosi, chociaż niepodobna mu o nim nic nie wspomnieć. Natarczywie się on domagał uwzględnienia; poeta utrzymuje, że ci, co miłości nie mają, są chorzy na podłość albo na bezrozum.
A czy wy wiecie, wy, na podłość chorzy
Lub na bezrozum, gdzie ten piorun boży?
On w piersi ludzkiéj drga — i zwie się miłość...
I on rozcina tu losu zawiłość!
Poeta, który tak gorąco i tak bezwarunkowo wierzył w potęgę miłości, zasłużył sobie niezaprzeczenie, żebyśmy go całém sercem kochali i utwory jego ducha oceniali nie podług niziuchnéj skali ciasnego egoizmu lub lekceważącego posądzenia o niedorzeczny mistycyzm i fanatyzm religijny; ale podług skali tych wzniosłych uczuć, jakiemi podnieść nas ku sobie usiłował.
∗ ∗
∗ |
Przez długi czas prywatna, że tak powiem, strona wewnętrznego rozwoju poety szczupłéj tylko garstce przyjaciół i krewnych była znana. Przed kilku laty dopiero wydana część korespondencyi Krasińskiego odsłoniła niektóre ciekawe i charakterystyczne cechy jego umysłu i serca. Dawniéj znane listy przedstawiały nam autora Irydyona zawsze tylko zadumanego o najwyższych zagadnieniach ludzkich, zawsze przemawiającego tonem podniosłym a niekiedy i bombastycznym. Listy do Konstantego Gaszyńskiego, Stanisława Małachowskiego i Adama Sołtana, ogłoszone w ostatnich latach nie zacierając tego wrażenia, dają nam poznać poetę ze strony poufnéj, ja-