Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/263

Ta strona została uwierzytelniona.

derstwa, złości, którąby nie napoiły mojéj biednéj. Osobliwie ta G... zlepiona z żółci i mułu, wysoka, szkieletowa, rozpaczająca za znikłemi wdzięki, wściekła, że kto inny piękny i kochany, pod maską przyjaźni pełna nienawiści i podłości, kłamiąca, rozdzierająca, w imieniu cnoty przemawiająca! Dni tam spędzone były mi piekłem. Dopiero wieczorem odpoczywałem, kiedy wszyscy posnęli: w tym salonie na wieki pamiętnym, wśród krzewów hortensyj, przy półświetle lamp, przy blasku jéj łzawych oczu. Tam jéj cała dusza tyle szlachetna i dobra na łzy roztapiała się przede mną, tam ją umęczoną za to, że kocha, pokochałem jeszcze więcéj niż wprzódy... Nigdym nie kochał, nie wiedział, co to kochanie; dziś dopiero, zstąpiwszy do piekieł z niebios, to poznałem. Dziś dopiero chodzę po spiekłym bruku tego miasta (Tryestu) i chciałbym się położyć i skonać na nim, tak mi dolega każda chwila bez niéj. Jeżeli były jakie błędy, Bóg je nam przebaczy. Trudno tyle walczyć co ona a tyle kochać i szanować i czuć co ja”.
Ażeby ocenić położenie, trzeba wiedzieć, że tą ukochaną Zygmunta była kobieta zamężna, mająca dzieci, która (jak mówią) miała się odznaczać wysokiemi przymiotami umysłu, wykształceniem, subtelnym smakiem artystycznym i głębokiém uczuciem. Walki, jakie stoczyć ze sobą musiała, zanim się całą duszą oddała poecie, niewątpliwie kosztowały ją wiele. Jéj natura nerwowa, namiętna, chorobliwa trochę miała urok niezwykłości i pociągała do siebie Zygmunta, który silnych wrażeń potrzebował, niemi się do pewnego stopnia upajał i życie swoje w poemat zamieniał. Oto np. opis rozstania się z r. 1835: „Ona wyjeżdża za dni dziesięć. Ja zaraz potém. Ile wycierpiałem, nie masz wyobrażenia. Ile byłem