Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

szczęśliwy, także rzadko kto mieć może. Ale to tego rodzaju szczęście, co zabija więcéj niż sił przysparza. Co mi najmilszego z tego wszystkiego zostało, to to wyobrażenie, że szlachetniejszéj kobiety niema na ziemi, to to przekonanie, że takiego serca daremno-bym już szukał w życiu. Ach! co mi życie zatruwa, to że ona uparła się wracała do domu. Mąż wie wszystko. Ona mu sama napisała. Wie więc, co ją czeka. Ale za obowiązek uważa odwieźć dzieci mężowi i cierpieć. W tém rodzaj ekspiacyi widzi. Ale sił nie będzie miała i umrze... Już teraz po kilka razy na dzień mdleje, blada jak trup lub rozgorączkowana jak w malignie. Ale piękna zawsze i słodka, anielsko słodka! Ludzie to zowią błędem, księża grożą piekłem za to; ale cóż jeśli ten błąd już w samym sobie swoje piekło zawiera? Jeśli kwiat przez to samo, że się rozwinął na chwilę, schnąć i umierać musi? Biedny-to świat, w którym jedyne szczęście przezwali zbrodnią; biedne towarzystwo, które, by się utrzymać, kłamać musi... Za kilka dni skończy się młodość moja, wiosna życia mego. Zacznie się druga połowa bytu: rozum, jak mówią ludzie, rozsądek! co u niektórych znaczy podłość, u niektórych głupstwo, a u bardzo mało cnotę”.
Poznajmy teraz jego sarkazm i chęć dramatyzowania swego życia: „W tych dniach los mojéj duszy się rozstrzygnie. Albo zbudzę w niéj iskrę, albo zebrawszy wszystkie siły, stworzę sobie jakąś postać do kochania idealnie i ubiorę ją w kształt, albo téż przekonam się, żem głupi na wieki i każę sobie zrobić maleńki sarkofag z szylkretu z napisem dnia, w którym pożegnałem ją, a pod spodem będzie: dzień śmierci rozumu mojego. Ale potém co zrobię? Czy świnie paść będę, czy strzydz owce, czy się wykieruję na dobosza, czy, jak mój stryj,