Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.
I.
Maryna.
„Ty i róża obie nie macie duszy, jedno wasze barwy i zapachy mózg zawracają ludziom; a kiedy zwiędniecie, nikt nie troszczy się o was na ziemi ni w niebie“.

Błąkamy się po błoniach przeszłości... Żyjemy w czasie awanturniczych wypraw, rozbojów, rzezi, rabunków. Tam w dali widać jaskrawe czerwone płomienie palących się wiosek, czuć dymy gryzące, które jak mgła unoszą się ku niebu, słychać jęki matek i przekleństwa ojców. Tam znów het, na Czarném morzu szarzeją żagle rozdarte od burzy, w odłamkach padające a człowiek jakiś z janczarką w prawéj a lontem w lewéj ręce, szybko pomyka się w łodzi, nucąc pieśń dziką, żarłocznemi odbrzmiewającą instynktami. Gdzieindziéj cisza więzienna. Długa, ciasna, ciemna izba „po złoczyńcach i Tatarach“ o jedném oknie wybitém w górze, okratowaném. Rzędem na ścianie widać kółka, do których rabusie przykuci doczekali się zgonu; wokoło znad ślady ich paznogci, ich palców, które „w szaleństwie długie lata pracując, wydrążyły dołeczki na jednę kroplę wilgoci, na schowanie dla jednego pająka“. U dołu na kamieniach bieleje kilka czaszek, z których każda „siedzi sobie wśród grona kości, osypanych prochami“. Albo téż znajdujemy się nagle wśród natury, która pozazdrościła zapewne okropności czynom ludzkiego okrucieństwa. Pustynia przylgnęła zda się do nieba; wzgórza i skały nagie, „chude“, bez drzew „jakby szkielety olbrzymów, których ród wyginął a skamieniały kości“. Manowce i bezdroża sprawiają za-