Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

dzą; dążą daléj, depcząc po rozgorączkowanych ciałach i rozszalałych umysłach ze spokojem kamiennego posągu, któremuby wróżka udzieliła władzy ruchu. Litości nie znają, spółczucia mieć nie mogą. Czoła ich otaczają dyademy róż kolczastych albo téż.. cierni; nikomu zbliżyć się nie wolno, dopóki tego dyademu nie złożą i nie okażą się w zwykłéj ludzkiéj postaci. A zdarza się to bardzo, bardzo rzadko!...
Wśród takiego otoczenia zjawia się przed nami Maryna Mniszchówna, sławna w dziejach naszych awanturnica, która po trupach kilku mężów wstępowała na stopnie tronu. W sercu jéj odzywa się głośno jedno tylko pragnienie, jedna żądza, którą bądź co bądź zadowolnić musiała. Ambicya, sięgająca do wyżyn królewskich, rozwielmożniając się wszechwładnie, zabija w niéj prawie wszystkie inne uczucia. Kiedy po śmierci drugiego już męża (żyda podobno), przyjechała na pole bitwy, żeby urwać pierścień królewski choćby z palcem zabitego, wydała krzyk; jednakże był to krzyk — dodaje poeta — „królowéj na ruinach swojego pałacu, wojownika na polu przegranéj — ale nie żony nad ciałem męża“... Jéj o pierścień chodziło, nie o człowieka, którego była i nazywała się drugą połową. Stąd téż gdy późniéj widzimy ją słuchającą z zadumą na czole i miłosném spojrzeniem w oku opowiadania Zaruckiego o jego czynach bohaterskich, rozczulenie jéj i zachwyt przypisujemy raczéj dźwiękom oddalonéj muzyki, zapachowi wschodnich aromatów, wprawiających w rozkoszne omdlenie, słowem upojeniu zmysłów aniżeli istotnéj duchowéj miłości, któréj odczuwać już nie mogła. Bo i jakże było nie uchylić czoła na dzielne ramię wojownika, kiedy „sułtańskie sofy i wezgłowia, kobierce seraju, najrzadsze kwiaty, kamienie, konchy,