ognisku, zasypaném popiołami, zasianém węglami“. Rysy ma wyniszczone chorobą ciała i duszy, jednak uroda ociąga się, „nie chce opuścić twarzy, którą tak długo krasiła“. Dziecię umarło. Uklękła. Cichą modlitwą wzniosła się ku niebu. Potém je troskliwie drogą suknią (ostatniemi już łachmanami) okrywa, lękając się, by „piasek nie zaleciał między fałdy, by żwir gdzie nie gniótł dziecięcia i własną ręką wygładza dół grobu“. A potém... odwróciła oczy, zatkała uszy i głośno modliła się do Boga... Takie uczucia napotykamy wszędzie. Jako kochanka i pani może być statuą pięknego ciała, ożywianego niekiedy ogniami zmysłów; jako matka — jest kobietą, która wraz z dzieckiem traci wszystko, co ją do ludzi podobną czyniło. Jest-to zapewne jedna chwila tylko — ale ta chwila jest usprawiedliwieniem kobiety — budzi w nas dla niéj spółczucie. Spółczucie takie, słusznie czy niesłusznie, starał się dla Maryny wyjednać Krasiński. Historycznie nie możemy kwestyi słuszności rozstrzygnąć; poetycznie — musimy i to na korzyść poety. Uczucie matki każe nam zapomnieć przy końcu przynajmniéj powieści a raczéj poematu — o jéj chłodzie, o jéj pysze, o podeptaniu wszystkich innych serca porywów, które się bezpośrednio do zadowolnienia jéj ambicyi, okrutnéj i bezpłodnéj, nie przyczyniały. Przechodząc przez czyściec naszych sądów, może warunkowo na nieśmiertelność zasłużyć.
Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/285
Ta strona została uwierzytelniona.