Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.
III.
Elsinoe.
„Ja pójdę stopy wikłać z gadem, co nieustannie pląsa naokoło“.

Córa kapłanki giermańskiéj Grimhildy i Greka Hermesa Amfilocha, jasnowłosa Elsinoe, z pogodnym wzrokiem lazurowych oczu „jak wieczór, co zwolna nocą się objawia, a jeszcze purpury słońca nie zatracił“, z wieńcem cyprysowym na głowie, w śnieżnéj zasłonie ze wstęgami z purpury, któremi obwiązane ma piersi“, staje przed nami w blasku wallenrodycznego męczeństwa, jak „widmo nieszczęścia“ i bezgranicznego cierpienia. Przepojona gorzkiemi słowy, zwiastującemi jéj groźną przyszłość, lubi się uciekać do wspomnień nieświadomego dzieciństwa, kiedy, igrając na trawnikach Chiary, skronie brata swego wieńczyła różami i mirtem; chciałaby jak najdłużéj zwlekać ofiarę, w któréj będzie musiała „wieniec swój święty, nieskażony“ cisnąć między popioły rodzinnego ogniska, by pójść tam, gdzie ją czeka zawczesna starość w nagrodę upodlenia, gdzie „konwulsya wstrętu“ zginać będzie jéj ciało w ohydne przegięcia. Radaby nawet — w ostatnim razie — pożegnać wszystko; sztyletem „przyśpieszyć sobie nicość“ — niżeli zatruć serce fałszem, używać bezwstydnie wdzięków swego ciała, podobnego do Afrodyty wstającéj z błękitnego oceanu „pośród łez piany morskiéj, pośród woni zefirów“ — jako środka do wyssania z serca nienawistnego człowieka całego jego życia... do wpuszczenia w jego arterye jadu niemocy i bezwładności... Poświęcona bóstwu śmierci („bogom Manom”), z cichą skargą na ustach: „Biada,biada sierocie!” idzie na męczarnie stokroć okropniejsze niż konwulsye kona-