gniewnie, bezlitośnie: „Nie konaj przed zgonem; wstawaj, każ przywołać Eutychiana i straż twoję. Bratu mojemu daj władzę a on ci da zwycięstwo“. Wie o tém doskonale, że słowa podobne nie przedrą się do głębi serca, które zalewa zgnilizna; doniosłości postępowania swego jest najzupełniéj świadoma. Po wyrazach powyższych dodaje: „Stało się. Szaleństwo mu dałam za ostatniego towarzysza u brzegu wód piekielnych, nad któremi stoi teraz“.
I sama atoli tém okropném życiem zmęczona, pragnie jak najprędszego zakończenia dramatu, „bo pierś nie zechce dłużéj cierpieć i wzgardzi powietrzem“. Szczęście poświęciła wykonaniu zemsty; wydaje więc wyrok zagłady na tego, kto był jéj narzędziem: „Niechaj zgasną oczy, pod któremi zwiędłam, niech ramiona, co opełzły szyję moję, opadną jak dwie starte żmije. Usta, co pierwsze ust moich się dotknęły, niech znikną w popiołach...“ Mowa o Heliogabalu. Taki jest pierwszy poryw gniewu dziewicy. Lecz późniéj pomyślała jeszcze, przypomniała sobie innego, i wyrok zmieniła...
Ach! bo i ona musiała pokochać. Na dworze cezara ujrzała młodzieńca, o którym była przepowiednia, że zrówna kiedyś boskiemu Aureliuszowi[1]. Nazywał się Aleksander (Sewerus). Spotkała go Elsinoe w przysionku Dejaniry. Zatrzymał się i spojrzał: „pierwszy wzrok był niepewny, drżący; drugi już mocniejszy, wyrazistszy — wreszcie odwrócił się w milczeniu pogardy“. Jednakże nie pogardził zupełnie. Przeczuwał może, że w położeniu Elsinoi na dworze kryje się jakaś tajemnica. Wyczytał
- ↑ Marek Aureliusz, znany z cnót swoich cesarz rzymski z II. wieku po Chrystusie.