Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.

łając z sił całych: „Kto dotknie się Greczynki, temu nie żyć jutro“ — ona sama, odchylając z piersi purpurową zasłonę, pchnęła się sztyletem. Umierając i padając w objęcia Aleksandra, wyszeptała: „Irydyonie! wroga twego nie będę kochała“. Dumną była w ofierze tak jak w pogardzie. Miłość swoję stłumiła, widząc, że Aleksander żyje i jest zwycięscą; chciała się poświęcić cała, bez podziału, bez rozdarcia swych uczuć na dwie połowy. Gdyby słowo „kocham“ w ostatniéj chwili wyszeptała, za nic-by już uważała życia całego zasługi. Występuje ona całkiem biernie! Nie z przekonania, nie z własnego pomysłu, żyła wśród hańby i upodlenia; ale dlatego tylko, że tak przysięgła w chwilach nieświadomości, że tak kazał ojciec i brat. Spełniła to, co spełnić mogła. Zwalczyła wszystko w sobie, co jéj na przeszkodzie stawało, co było krzykiem oburzenia, wstrętu, pogardy — albo téż szeptem nieszczęśliwéj, podzielanéj miłości. Nie cenimy więc w niéj samodzielności postępowania; ale uwielbiamy drugi wielki przymiot, który rzadko napotykać się daje: świadomość czynów spełnianych z natchnienia wprawdzie obcego ale z własném przyzwoleniem. Nie jest-to więc ofiara, któréj ojcem byłby przypadek, los, okoliczności nieubłagane, niezaradność, słabość ducha lub t. p. — lecz ofiara pojęta, zrozumiana i wykonana przez dziewicę, mającą siłę wytrwania na raz wskazanéj drodze.
Serce nasze oddajemy jéj całe — na chwilę, bo życie z samych poświęceń składać się nie może i nie powinno. Przypatrzmy się dobrze temu cudnemu ciału, które spoczywa na wzniesioném łożu, w białych szatach, osypane gałązkami cyprysu. Podnieśmy wraz z innemi kropielnicę cyprysową i rzućmy na zmarłą kilka kropel wody lustralnéj. Za chwil kilka płomienie stosu zwęglą