mnie napada..“ Ona stała się już zupełnie własnością kochanka. Pociesza się jeszcze biedna marnemi słów dźwiękami („Ja wiem, żem się urodziła, żeby ciebie zbawić“); ale dusza jéj już cała przeszła do kogo innego. Kiedy Irydyon powiada: „Ostatni raz może mówię do ciebie“ — ona te tylko słowa zapamiętała i powtarza je jak echo: „ty ostatni raz do mnie mówisz“[1].
Modlitwa, moc duszy, oddanéj Bogu, rozmiłowanie się w Chrystusie nic już nie pomaga. Zdradzają to słowa jéj modłów: „Serce biedne, nie moje, nieznane serce, ty, co bijesz tak rozdzierająco, módl się do Chrystusa. Panie, Panie, odpowiedz słudze twojéj“. Inna teraz u niéj logika, inny kodeks moralności. Ażeby ukryć swoje widzenie się z Irydyonem, ażeby usunąć wszelkie podejrzenie, używa po raz pierwszy w życiu podstępu. Przepyszna-to scena! Biskup, przystąpiwszy do Kornelii, w oczach któréj pali się gorączka, dawniéj niewidziana, pyta jéj: „Czy przynajmniéj modliłaś się tutaj w uczestnictwie nas wszystkich? Kornelia odpowiada: Modlę się, ojcze. Bis.: — Czy sama tu byłaś?.. Kor.: Ojcze, sama jestem. Bis. Drżysz jak światło gasnące; co tobie się stało, Metello? Kor. Szukam Pana Boga mego i znaleść go nie mogę“. I nie znajdzie go tak prędko. Zmysły długo uśpione rozszalały. Coś się rozprzęgło w jéj duszy, coś się usunęło w jéj głowie, coś pękło w jéj sercu. W ciemności, wśród zimnych grobów, dusza jéj drżała jak listek, posłyszawszy „lekkie stopy kusiciela, pięknego jak anioł“. Kornelia obejmuje sarkofag ramionami i prosi popiołów świętych, aby jéj strzegły téj nocy. Ale czuje,
- ↑ Por. podobną scenę u Mickiewicza (Aldona): jedziesz!