Gwar życia ogłusza nas. Różnorodność jego objawów, najczęściéj poważna, czasami śmieszna, niekiedy okropna, szarpie nas na wszystkie strony, nie dając odpoczynku, niezawsze kołysząc pieśnią szczęścia wzburzone i stroskane serce nasze. Miło jest zamknąć okna, przez które wdziera się nieproszona rzeczywistość, zasłonić je grubemi firankami, zapalić bengalskie ognie na kominku, rozwiesić tęczę wyobraźni wzdłuż zacisznego pokoiku, rozmarzyć serce i głowę wyśnionemi obrazami i puścić się w wędrówkę po téj krainie, gdzie się przechadzają aniołowie i duchy, gdzie miłosne zachwyty kończą się niedosłyszanym pocałunkiem a jęk rozpaczy rozlega się jedynie w echu niepochwytném. Miło śnić i dumać, bez bolesnego wołania o chleb powszedni, bez ciężkich rozpraw o pracy organicznéj, bez stawiania zapory swoim ulubionym zachceniom. Pomyślimy wtedy o ideale doskonałości i piękna — o kochanéj kobiecie, o szczęśliwém pożyciu we dwoje, o wesołéj przechadzce po kwiecistych alejach... złudzeń. O wszystkiém zapominamy: o świecie, o ludziach, o prawach loiki, o urządzeniach społecznych i przewrotach politycznych... zanurzamy się całkiem w kąpiel miłą, usypiającą, za którą się wcale nie płaci. Troski, zmartwienia, kłopoty, nie-
- ↑ incipit Hymnu orłów Edmunda Wasilewskiego, pierwodruk w pierwszym zbiorze Poezyj z 1840, s. 111