Lecz się nie strójmy w płaszcz męczeństwa krwawy
I nie brząkajmy w łańcuch niewolniczy...
Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić....
Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość.
Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość, —
śpiewa jeden z poetów naszych młodszego pokolenia. W słowach tych jest cząstka naszych pragnień. Ale to dopiero program. Wykonania jeszcze nie mamy; bo nie ustaliły się pojęcia i, co ważniejsza, przekonania nie przeszły jeszcze w dziedzinę czynu, nie wytworzyły odpowiednich charakterów... Tenże sam poeta może sto razy sprzeniewierzył się programowi, który własnemi wypowiedział usty.
Wieszczowie nasi! wielcy poprzednicy zostawili wam szerokie miejsce do działania; powinno to być dla was pociechą i wskazówką. Jeszcze kopalnia poezyi nie wyeksploatowana: stoi dla was otworem. Nie zamykajcie się w ciasném kółku czczego naśladownictwa boleści cudzych, których sami już może nie odczuwacie, bo staniecie się bezmyślnemi papugami... Nie bujajcie po sferach nadobłocznych, bo na ziemi wielka czeka was praca. Niech postaci wasze nie świecą pożyczanym, księżycowym blaskiem; nie zawieszajcie sobie nad skroniami kręgów fosforycznego światełka; lecz ciepłem słoneczném, zwykłém ale ożywczém, ogrzejcie swe piersi i stwórzcie ideał — spółczesnéj kobiety. Gieniusze żyć będą w panteonie naszych wspomnień najdroższych; wy żyć będziecie w spółczesnéj rzeczywistości...