Strona:PL Kochanowski-Threny, Satyr, Wróżki 023.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Natenczas mi się matka właśnie ukazała,
A na ręku Urszulę moją wdzięczną miała:
Jako więc po paciorek do mnie przychodziła,
Skoro z swego posłania rano się ruszyła.
Giezłeczko białe na niej, włoski pokręcone,
Twarz rumiana, a oczy ku śmiechu skłonione,
Patrzę, co dalej będzie, aż matka tak rzecze:
Śpisz, Janie? czy cię żałość twoja zwykła piecze?
Zatémem ciężko westchnął, i tak mi się zdało,
Żem się ocknął. A ona pomilczawszy mało
Znowu mówić poczęła: twój nieutulony
Płacz, synu mój, przywiódł mię w te tu wasze strony,
Z krain bardzo dalekich: a łzy gorzkie twoje,
Przeszły aż i umarłych tajemne pokoje.
Przyniosłam ci na ręku wdzięczną dziewkę twoją
Abyś ją mógł oglądać jeszcze, a tę swoją
Serdeczną żałość ujął, która tak ujmuje
Sił twoich, i tak zdrowie nieznacznie twe psuje:
Jako ogień suchy knot obraca w perzyny:
Darmo nie upuszczając najmniejszej godziny.
Czyli nas już umarłe macie za stracone,
I którym już na wieki słońce jest zgaszone?
A my owszem żywiemy żywot tém ważniejszy,
Czém nad to grube ciało duch jest szlachetniejszy.
Ziemia w ziemię się wraca: a duch z nieba dany
Miałby zginąć ani na miejsca swe wezwany?
Oto się ty nie frasuj, a wierz niewątpliwie,
Że twoja najmilsza Urszuleczka żywie.
A tu więc takim ci się kształtem pokazała,
Jakoby się śmiertelnym oczom poznać dała:
Ale między Anioły i duchy wiecznemi,
Jako wdzięczna jutrzenka świeci, a za swemi
Rodzicami się modli, jako to umiała
Z wami będąc: choć jeszcze słów nie domawiała.
Jeśliżeć też stąd rośnie żałość, że jej lata
Piérwej są przyłomione niźli tego świata
Roskosze zażyć mogła: o biedne i płonne
Roskosze wasze: które tak są usadzone,
Że w nich więcej frasunków, i żałości więcej:
Czego ty doznać możesz sam z siebie najprędzej.
Ucieszyłeś się kiedy z dziewki twej tak wiele,
Żeby pociecha twoja i ono wesele
Mogło porównać z twoim dzisiejszym kłopotem?