Strona:PL Kochanowski-Threny, Satyr, Wróżki 029.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kotczy[1] to nadzieżny[2] koń, a poczet zaś woły,
Które stoją i w stajni, i w tyle stodoły.
To już Rotmistrz, co fuka na chłopy u pługa,
A jego przedniejsza broń toczona maczuga.
Prawdę mówię, czyli nie? uznajcie to sami:
Ale się tam ozywa jeden między wami,
Mieniąc, iż gospodarstwo Polskę zbogaciło,
A jako żywo złota więcej w niej nie było.
Prawda, że złota wasi przodkowie nie mieli,
A małobym tak nie rzekł, że go ani chcieli.
Jednak za swojem męztwem wielkie Państwa brali,
I bogatym Książętom prawa ustawiali.
Mniemacie wy podobno, że to wam bajano,
Kiedy w objazd Kijowa siedem mil powiadano?
Albo iż na kościołach złote były dachy,
A białym alabastrem budowane gmachy?
Nie sądźcie tego miejsca z posady dzisiejszej
Bo to ledwie cień został ozdoby przedniejszej:
Co waszych przodków siła, i męztwo sprawiło,
Że się to zacne miasto w niwecz obróciło.
O Prusach wam nic nie chcę powiadać, bo sami
Na każdy rok pływając do Gdańska z tratwami,
Widzicie gęste miasta, i zamki budowne,
Drogi, mosty porządne, i brzegi warowne:
Czego trudno dokazać bez wielkich pieniędzy,
Znać dobrze, że tam byli gospodarze tędzy.
Kczemuż przyszło? Polacy Pruską ziemię wzięli,
A oni się bogacze chudym nie odjęli.
Ukażcież wy pieniężni coście tak znacznego
Uczynili: nie chcę nic wspominać dawnego.
W kilku lat Tatarowie pięćkroć was wybrali,
Bracię waszą w niewolę Turkom zaprzedali.
Despot w rzeczy despotów onych dawnych plemię,
Na waszą wieczną hańbę dwakroć przeszedł ziemię.
Moskiewski wziął Połocko i listy wywodzi,
Że prawem przyrodzonem Halicz nań przychodzi.
Aby chciał patrzeć prawa, trzymałbym ja z wami
Bo się on mało bawił Konstytucjami.
Co dalej? Szwedowie was przez morze sięgają,
A Inflanty wam prawie z garści wydzierają.
Nakoniec, by nie Wisła, to u was Brunszwicy,

  1. Wozowy.
  2. Spasły.