Strona:PL Kochanowski-Threny, Satyr, Wróżki 031.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Gospodarzami, zdacie się przed się ubogimi?
Zbytek sąsiedzi, zbytek: który jako morze
Wszystko pożrze, byś mu tkał nie wiem jako sporze.
Mało mu na jeden raz wszystkie roczne snopy.
Zjé on kiedy zasiędzie, grunt zaraz i z chłopy,
Naostatek i Pana: taki to gość w domu:
Aby miał zginąć, nie chce ustąpić nikomu.
Da kto pięćdziesiąt potraw, da on tyle troje.
Ty go upoisz, a on i woźnice twoje.
Ty w Rysiu, on w Sobolu: ty na czapce złoto,
On ma i na trzewiku, chociaż czasem błoto.
U niego obercuchy[1] szersze niż u kogo:
Od kabata[2] sto złotych, jeszcze to nie drogo.
A kiedy się wystrychnie w usarskim ubiorze,
Po kołnierzu go poznasz, bo błam futra bierze.
Więc jako mu nie rzeczesz Miłościwy Panie,
To już pewna przymówka: że głupi ziemianie.
By też najwięcej przegrał, nic go to nie smuci,
Jeszcze nadto chłopiętom ostatek rozrzuci,
Podchlebce to jego dwór, a rada zwodnicy:
Odźwiernych mu nie trzeba, strzegą drzwi dłużnicy
Na tego wy robicie, ten was wdawa w długi,
Ten was z wiosek wyzuwa i obraca w sługi.
Znaczniejsze przodków waszych i bardzo znaczniejsze
Ubóstwo w Polsce, niż te bogactwa dzisiejsze.
Kto dziś zamek założy? kto klasztor zbuduje?
Kto Panu miasto puści i summę daruje?
Jako tego za ojców waszych była siła,
Którym Rzeczpospolita milsza niż swa była.
Wiarę dziś rychléj wezmą, niż dadzą królowi,
Pogotowiu[3] podobno księdzu plebanowi:
A bodaj drugi już miał i kielichy spełna,
Nierzkąc[4] by mu szła z owiec po staremu wełna.
Oho, znać Papieżnika. Po czemże? po mowie.
Mniemałem by po rogach, co to mam na głowie.
Bracie, nie chcę się z tobą w rzecz wdawać o wierze
Bo ja sam na się wyznam, żem prostak w téj mierze.
Lecz jeśli ty inaczéj o sobie rozumiesz,
Jedź do Trydentu, a tam ukażesz co umiesz.
Dobrym chrześcijaninem, nie tęgo ja zowę,

  1. Szarawary, pantalony.
  2. Kaftan z rękawami, spencer.
  3. Toż samo.
  4. Tem bardziéj, tem mniéj.