Strona:PL Komeński - Wielka dydaktyka.djvu/15

Ta strona została przepisana.

W Październiku 1629 r., znajdujemy go w Brandyszu, gdzie 14-tu Braci Czeskich gotowało się do wyjazdu do Polski, lecz w kilka miesięcy potym, przebywał niedaleko źródeł Elby, u pana Sadowskiego ze Słupna i do tej téż epoki odnieść należy pierwszy stanowczy pomysł do napisania Wielkiéj Dydaktyki, o czym sam w następujący mówi sposób:
„Początek moich prac dydaktycznych nastąpił w 1627 roku, chociaż poprzednio już o tym myślałem, albowiem jak tylko się ukazało w r. 1612 dzieło Ratycha: Rada mająca na celu poprawę metody nauk, sława jego doszła i do mnie, który wówczas w Herbornie, w Nasauskiem, zajmowałem się naukami, tak, że kiedy w r. 1614 powróciłem na Morawy i przewodniczyłem szkole w Prerowie, postanowiłem użyć łatwiejszéj drogi w udzielaniu chłopcom nauki. Kiedy zaś w r. 1618 zostałem powołany na pastora w Fulneku do zarządu istniejącą tam szkołą, zacząłem myśleć o innych rzeczach, prowadzących do tegoż samego celu i spisywać je, lecz to w trzy lata późniéj uległo zniszczeniu, kiedy nasze miasteczko zdobyli hiszpanie, i zniszczyli moją biblijotekę. Dopiero w r. 1627 nastręczyła mi się sposobność powrotu do poprzednich studyjów. My duchowni Jedności Bratniéj, wygnani edyktem cesarskim z Czech i Moraw, ukrywalismy się w górach czeskich u Pana Sadowskiego. Jednemu z nas, Janowi Stadiusowi powierzył on wychowanie trzech swoich synów i ten poprosił mnie o kilka prawideł dydaktycznych, mających mu posłużyć do lepszego nauczania. Kiedy pewnego razu udaliśmy się do sąsiedniego zamku Wilczyce, aby przejrzeć sławną biblijotekę p. Sylverusa, przypadkiem wpadła mi do ręki dopiero co z Niemiec sprowadzona Dydaktyka Elijasza Bodina. Czytanie téj książki pobudziło mnie do napisania podobnego dzieła w naszym języku. Inni Bracia dowiedziawszy się o tym, bardzo pochwalili mój zamiar i gorąco życzyli jego spełnienia“.
W tym czasie ogłoszono nowy cesarski edykt, ostatecznie wyganiający z kraju znaczniejszych duchownych, którzy wiary swéj zmienić nie chcieli. Widok tak wielkiego upadku kościołów i szkół w ojczyźnie, przejął nas taką boleścią, lecz zarazem i nadzieją (bo dla czego mam to ukrywać), że miłosierdzie Boże niezawodnie kiedyś do nas powróci, iż uważaliśmy za rzecz słuszną, jak najgorliwiéj myśleć o środkach prowadzących do poprawy tego upadku, a rozważając je, znaleźliśmy tylko tę radę, iż gdyby Bóg kiedyś zechciał nam wrócić swe miłosierdzie, to przedewszystkim należy przyjść z pomocą młodzieży, a to najspieszniejszym urządzeniem szkół zaopatrzonych dobrymi podręcznikami naukowymi i jasną metodą nauczania, aby o ile możności wyprowadzić na właściwe tory studyjowanie nauk, wykształcenie się w moralności i bogobojności Wtedy to wziąłem się z całą gorliwością do pracy (chociaż