Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
173
PAN PRZYKAZAŁ.

banych z śmietniska daję ci i to jest wszystko, co mogłam zebrać dla ciebie.
— A ty jadłaś?
Po jej wybladłych policzkach popłynęły łzy ciężkie.
— Nie pytaj drogi ojcze. Tyś jest pierwszy. Dziś nie mam dla ciebie nawet żadnej kości starej do ogryzienia... sił nam nie starczy do drogi.
Tufa oburzył się.
— Pan zastępów nakazał mi we śnie uciekać! On za murami miasta zgotuje nam potrawy smaczne i da naszym głowom przytułek cichy i bezpieczny. Nie traćmy czasu Ruto, przyodziej mię i wiedź za mury.
— Straże Szymonowe ani Janowe nie puszczą nas — przekładała mu kobieta — śmiercią zapłacim odwagę.