Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.
218
ŻYCZENIE KLEOPATRY.

Przesiadał się z konia na koń. Ludzie i zwierzęta upadały ze znużenia. A on, jakby nic nie słyszał i nie widział, rwał naprzód, wpijając rozpalone oczy w drogę, która go jeszcze czekała.
Sen uciekał z jego powiek. Gorączka ssała jego wargi.
— Śmierć nam obojgu — szeptał nieustannie sam do siebie.
— Bez Marjammy żyć nie mogę. Z nią żyć mi niewolno. Rzymska potentia rządzi tronem żydowskim i życiem żydowskiem.
Kąsał wargi aż do krwi z wściekłości.
— Kleopatro — wyły w nim głosy — bodaj kiedy los równy spotkał ciebie. Bodaj z rzymskiego gniazda