Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/307

Ta strona została uwierzytelniona.
295
BRAMA HIPPIKOS.

Na chwilę milczenie zaległo izbicę.
— Nie rozumiem ciebie — rzekł po chwili strażnik bramy — bacz, Poplasie, czy to liczenie trupów nie rozstraja nazbyt twoich myśli. Żal mi ciebie. Ty może już jesteś chory na umyśle.
— Mylisz się, Kaatasie — ów odpowiedział, zapanowując nad swojem wzruszeniem — nie chory jestem, ale to prawdą jest, iż to liczenie trupów, za których pogrzeby płacę z kasy miasta, nauczyło mię patrzeć inaczej na nasze sprawy...
— Jak cię nauczyło patrzeć?
— Jako na nasze wspólne, bezpamiętne nieszczęście, w którem my wszyscy braćmi dla siebie być winniśmy — — i wzajem kochać się winniśmy.