Strona:PL Konczyński - Ginąca Jerozolima.djvu/335

Ta strona została uwierzytelniona.
321
PIEŚŃ JONATESA.

Na środku stał stół długi, jadalny. Dokoła ludzie... Jedni jakby śpiący, drudzy wgłębieni w krzesła.
Chciał wyrzec pozdrowienie, ale głosu brakło mu w gardle. Nogą potrąciło czyjeś ciało na podłodze.
Pochylił się, wytężył wzrok i zdrętwiał.
— Trup... — szepnął.
Spojrzał w oczy siedzącym dookoła stołu, dotknął się ich ramion. Każde źrenice zbielałe, nieruchome, szeroko rozwarte, każde ramię sztywne, oporne, zimne.
Strach obłędny przejął nawskróś jego jestestwo.
Wypadł na ulicę.
— Trupy... trupy... — powtarzał gorączkowo — śmierć głodowa... bra-